Uratowałam.Tak bo ja oczywiście (jak blondynka z polskiego kawału) za nim pomyślałam to było już" po ptakach"Wzięłam sobie marker do tkanin i pięknie odrysowałam wzór królików.Po czym zszyłam i poszłam sobie wypychać oglądając film.Rano mnie trafił szlag ,że się tak wyrażę bo było gorzej jak już mnie trafił;) Cała zieleń pisaka wyszła na szwach.Rzuciłam w kąt ale mnie męczyło strasznie,no przecież nie zmarnuję ,szkoda mi.Podchody robiłam na zmianę szyjąc lub prując lalką ubrania ,aż mnie chyba olśniło:)).Uszyłam najpierw kapetki na nogi a potem już poszło gładko.Powstały dwie baletnice Jedna w różu druga w niebieskościach.Obie będą prezentem .Jedna na urodziny dla koleżanki synka z przedszkola a druga dla mojej małej przyjaciółki:)
W pasie miętowa wstążeczka dla ozdoby tiulowej spódniczki.Jedna jest różowa a druga choć nie widać na zdjęciu to jest lekko błękitna
Na nóżkach jedna ma a'la botki a druga a'la baletki oczywiście zwieńczone wstążeczkami które uwielbiam.
Przy uszach kokardki
Zielonego pisaka nie widać w każdym razie jak stwierdziła moja koleżanka "Ślepy nie zobaczy a ten co widzi pomyśli ,że tak ma być:)
To co,chyba się będą podobały?
No i wyglądają super!
OdpowiedzUsuńMi sie bardzo podobaja :) I baardzo fajnie ,ze je uratowalas bo szkoda by bylo aby takie cuda lezaly sobie w kacie :) Pozdrawiam Agnieszka
OdpowiedzUsuń